niedziela, 16 marca 2014

Skarpowe okoliczności przyrody i nutka dawien dawnych czasów :)

Starzy Indianie powiadają, że w pięknych okolicznościach przyrody wszystko przychodzi łatwiej: postawienie wigwamu, upolowanie bizona, zapalenie fajki (pokoju rzecz jasna :P)... ;) Zasada ta, żywcem przeniesiona z północnoamerykańskich prerii, najwyraźniej dotyczy także koralikowania. A jakże!

Osobom, które nie zaglądają na mój blog od początku jego powstania, winna jestem wyjaśnienia genezy jego nazwy. "Manufaktura na skarpie" bynajmniej nie jest lokalizacyjną fanaberią. Ona naprawdę znajduje się na skarpie :D. I to nie byle jakiej! Wysokiej, wiślanej, inspirującej, trochę romantycznej, a trochę niebezpiecznej (zaledwie metr za płotem skarpy można fiknąć imponującego kozła :P). Na dodatek z bagażem historii, którego może pozazdrościć wiele miejsc w naszym kraju. Ze skarpy rozciąga się genialny - nie, nie przesadzam! - widok na Wisłę, mosty (knybawski i tczewski), a przy sprzyjających okolicznościach także na zamek w MalborGu i farmę wiatrową między tym miastem a Sztumem. Jest cudnie! :) Fotki to chyba potwierdzają ;)

Wiatraki mielą powietrze pomiędzy Malborkiem a Sztumem.

MalborG ;)
Widok na mosty. Na pierwszym planie most knybawski, a za nim tczewski staruszek z wieżyczkami.
Dolina dolnej Wisły potrafi zachwycać :)
 Wspomniałam o historii... Dzieje Gorzędzieja sięgają ponoć IX wieku. W 997 r. miał tu nauczać św. Wojciech, który podróżował do Gdańska i dalej, do krainy pogańskich Prusów, gdzie skończył marnie... Położony na skarpie gród gorzędziejski zawsze pełnił ważne role, bo strzegł szlaków handlowych i przeprawy przez Wisłę. Sambor II, taki buntowniczy pomorski książę, zanim założył nieodległy Tczew, stolicą swojego państewka chciał zrobić właśnie Gorzędziej. W 1280 r. gród trafił do rąk biskupów płockich, którzy siedem lat później założyli tu miasto. Niedługa była jego historia, bo już ćwierć wieku później Krzyżacy odebrali mu prawa miejskie... I w sumie chyba dobrze, bo miejski sznyt odebrałby Gorzędziejowi wiele z jego uroku :)      

Zawsze zastanawiałam się, jak wyglądała skarpa w latach swojej świetności. Wyobraźcie sobie, że w ciągu kilkuset lat przez osunięcia terenu ubyło jej podobno 2/3 powierzchni! Świadkiem tych tragicznych wydarzeń, ale też ich ofiarą, był gorzędziejski kościółek pod wezwaniem św. Wojciecha. Powstała w XIV wieku niewielka gotycka świątynia, zapewne najmniejsza w całej diecezji pelplińskiej, również ucierpiała podczas osunięć skarpy.



Kościółek ma swój urok. Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą to choć odrobinkę. Jeśli nie, to zapraszam do Gorzędzieja osobiście. Przekonacie się sami, a przy okazji skosztujecie dobrej kawy. :)

P.s podoba Wam się wpis? ... to nie moja zasługa ... :) Dzisiaj odpowiedzialność za całokształt tekstowy bierze nasz niezastąpiony rzecznik prasowy! :)

Pozdrawiamy! :)


Na koniec coś 'tczewskiego" czyli kawałek Republiki - Odchodząc:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zajrzyj również na: