poniedziałek, 24 marca 2014

Otulamy koraliki

Na ostatnich warsztatach ćwiczyliśmy nawlekanie i oplatanie koralików dużych koralikami drobnymi :)

W efekcie końcowym otrzymaliśmy bransoletki, które każdy z Was może wykonać jeśli tylko ma chęć korzystając z instrukcji zamieszczonej tutaj.

https://docs.google.com/file/d/0B563QS2SDyemRjhZcUpaUzFYRWM/edit








piątek, 21 marca 2014

Wyjątkowa nekropolia na Bukowej Górze



W ramach jednej z wypraw krajoznawczych z rzecznikiem prasowym manufaktury, pod nazwą „Uwaga Kaszubi! Przyłączamy was do Kociewia ;)”, odwidzieliśmy między innymi Bytów i jego okolice. Staramy się unikać utartych szlaków, aby zobaczyć miejsca, których nie uświadczymy w popularnych przewodnikach. Tym oto sposobem trafiliśmy do Sierzna, na jedyny w kraju ewangelicki cmentarz... leśników. Już sama lokalizacja tej wyjątkowej nekropolii jest urokliwa. Mieści się ona w centralnej części rezerwatu „Bukowa Góra nad Pysznem” (205 m n.p.m.), nad jeziorem i w sąsiedztwie starożytnych kurhanów.


Jaka jest geneza cmentarza? Wiąże się ona z dwiema postaciami. Otto Heinrich Smalian służąc w Królewsko-Pruskim Korpusie Strzeleckim, zaprzyjaźnił się serdecznie z Friedrichem Adolphem Olbergiem. Obaj byli leśnikami. W 1874 r. Smalian, będąc wówczas nadleśniczym Zerrin (nieistniejącego dziś nadleśnictwa w Sierznie), stwierdził w swojej dokumentacji poważną niezgodność w rachunkach. Błędu jednak nie znalazł i jako człowiek honoru popełnił samobójstwo. Jako samobójcy nie można go było pochować na poświęconej ziemi, dlatego też zadecydowano o pochówku w lesie na Bukowej Górze, którym przez lata się opiekował. Cztery lata później zmarł Friedrich Adolph Olberg i zgodnie z jego wolą spoczął obok przyjaciela. W taki oto sposób narodziła się tradycja, zakończona w 1939 r. W sumie na cmentarzu pochowano 31 osób - leśników oraz członków ich rodzin. W centralnej części cmentarza znajdują się groby królewskiego nadleśniczego Otto Heinricha Smaliana (niestety nie zachowało się zwieńczenie pomnika w postaci metalowych łopat łosia) oraz Królewskiego Nadinspektora Lasów w Rejencji Koszalin, Friedricha Adolpha Olberga.



Inskrypcja na grobowcu Smaliana opisuje jego zasługi dla lasów: „Szlachetnemu człowiekowi honoru, serdecznemu przyjacielowi ludzi, niezmiennie wiernemu obowiązkom w służbie leśnej, niestrudzonemu opiekunowi lasów przez 14 lat powierzonych jego opiece, które w swojej gorliwości oczyszczał, pielęgnował, pomnażał i odnawiał, z tego 1800 ha zarządzanym przez niego leśnictwie, dał potomności trwałe świadectwo. Dedykują mu ten pomnik jego krewni, towarzysze pracy, liczni przyjaciele i admiratorzy”.



Warto, będąc w pobliżu Bytowa, zboczyć trochę ze szlaku i wspiąć się na Bukową Górę. Jeśli na Ziemi istnieją miejsca z magiczną atmosferą, to jest to jedno z nich ;)

wtorek, 18 marca 2014

Słoń Trąbalski - URODZINOWO :)


                                                                                                                  Był sobie słoń wielki - jak słoń.
                                                                                                                 Zwał się ten słoń Emi Trąbalska.
                                                                                                                 Wszystko, co miał, było jak słoń!
                                                                                                                Lecz strasznie była Zapominalska.
                                                                                                              
                                                                                                                                                      /Julian Tuwim/ z drobnymi zmianami ;)

No i stało się ... jak zwykle zapomniałam! Znowu ... po raz kolejny o tym samym! O urodzinach i to nie byle jakich!

Cała ta sytuacja uświadamia mi, że problem urodzinowego zapominalstwa to u mnie standard i norma, dlatego oprócz tego słoniowo - trąbalskiego wyznania chciałabym złożyć życzenia urodzinowe wszystkim tym, o których zapomniałam w przeciągu ostatniego roku ( a na pewno tych osób było wiele)! Proszę się zgłaszać do mnie indywidualnie -  życzenia będę dopasowywać odpowiednio do każdego z Was, bo standardów życzyć nie wypada, w przypadku gdy na jaw wyszło, że to nie pierwsza I NIE OSTATNIA tego typu sytuacja.

Ale wracając do tematu mojego aktualnego niedbalstwa ... tym razem zapomniałam o urodzinach wyjątkowych - bo manufakturowych! Koralików wykorzystanych w ciągu ostatnich 366 dni nie zliczę, artystycznego bałaganu w moim centrum dowodzenia już chyba się nie pozbędę. Na kolejny rok życzę sobie jeszcze więcej szafek i pudełek, lepszej organizacji pracy i więcej, więcej, więcej koralików. No i weny twórczej OF KORS - bo bez niej ani rusz :) 

Skoro już wyznałam swoje grzechy, przejdźmy do milszej części tego postu. Aby odpowiednio uczcić nasze małe święto specjalnie dla Was zorganizowałam drobne rozdawalnictwo. Do przytulenia są kolczyki dokładniej opisane w poście Delikatne zwisy z dnia 11.02.2014 :)

Zasady:
1. Jeśli masz swój blog umieść na nim poniższy banerek z linkiem do tego postu oraz pozostaw po sobie ślad w komentarzu pod tym postem (adres mejlowy).
2. Jeśli jesteś zatwardziałym face - bukowiczem polub nasz PROFIL na FB oraz udostępnij informację o rozdawalnictwie na swojej tablicy.


Na zgłoszenia czekamy do 04.04.2014. Ogłoszenie wyników nastąpi najpóźniej w dniu 06.04.2014 kiedy to też postaram się nawiązać kontakt z nowym właścicielem kolczyków :) 

Jeśli liczba całkowitych zgłoszeń przekroczy magiczną liczbę 66 (ilość postów na blogu z całego roku ;P ), dorzucę jeszcze nagrodę-niespodziankę dla drugiej wylosowanej osoby :)

Pozdrawiam Was wszystkich bardzo, bardzo serdecznie! :)

niedziela, 16 marca 2014

Skarpowe okoliczności przyrody i nutka dawien dawnych czasów :)

Starzy Indianie powiadają, że w pięknych okolicznościach przyrody wszystko przychodzi łatwiej: postawienie wigwamu, upolowanie bizona, zapalenie fajki (pokoju rzecz jasna :P)... ;) Zasada ta, żywcem przeniesiona z północnoamerykańskich prerii, najwyraźniej dotyczy także koralikowania. A jakże!

Osobom, które nie zaglądają na mój blog od początku jego powstania, winna jestem wyjaśnienia genezy jego nazwy. "Manufaktura na skarpie" bynajmniej nie jest lokalizacyjną fanaberią. Ona naprawdę znajduje się na skarpie :D. I to nie byle jakiej! Wysokiej, wiślanej, inspirującej, trochę romantycznej, a trochę niebezpiecznej (zaledwie metr za płotem skarpy można fiknąć imponującego kozła :P). Na dodatek z bagażem historii, którego może pozazdrościć wiele miejsc w naszym kraju. Ze skarpy rozciąga się genialny - nie, nie przesadzam! - widok na Wisłę, mosty (knybawski i tczewski), a przy sprzyjających okolicznościach także na zamek w MalborGu i farmę wiatrową między tym miastem a Sztumem. Jest cudnie! :) Fotki to chyba potwierdzają ;)

Wiatraki mielą powietrze pomiędzy Malborkiem a Sztumem.

MalborG ;)
Widok na mosty. Na pierwszym planie most knybawski, a za nim tczewski staruszek z wieżyczkami.
Dolina dolnej Wisły potrafi zachwycać :)
 Wspomniałam o historii... Dzieje Gorzędzieja sięgają ponoć IX wieku. W 997 r. miał tu nauczać św. Wojciech, który podróżował do Gdańska i dalej, do krainy pogańskich Prusów, gdzie skończył marnie... Położony na skarpie gród gorzędziejski zawsze pełnił ważne role, bo strzegł szlaków handlowych i przeprawy przez Wisłę. Sambor II, taki buntowniczy pomorski książę, zanim założył nieodległy Tczew, stolicą swojego państewka chciał zrobić właśnie Gorzędziej. W 1280 r. gród trafił do rąk biskupów płockich, którzy siedem lat później założyli tu miasto. Niedługa była jego historia, bo już ćwierć wieku później Krzyżacy odebrali mu prawa miejskie... I w sumie chyba dobrze, bo miejski sznyt odebrałby Gorzędziejowi wiele z jego uroku :)      

Zawsze zastanawiałam się, jak wyglądała skarpa w latach swojej świetności. Wyobraźcie sobie, że w ciągu kilkuset lat przez osunięcia terenu ubyło jej podobno 2/3 powierzchni! Świadkiem tych tragicznych wydarzeń, ale też ich ofiarą, był gorzędziejski kościółek pod wezwaniem św. Wojciecha. Powstała w XIV wieku niewielka gotycka świątynia, zapewne najmniejsza w całej diecezji pelplińskiej, również ucierpiała podczas osunięć skarpy.



Kościółek ma swój urok. Mam nadzieję, że zdjęcia oddadzą to choć odrobinkę. Jeśli nie, to zapraszam do Gorzędzieja osobiście. Przekonacie się sami, a przy okazji skosztujecie dobrej kawy. :)

P.s podoba Wam się wpis? ... to nie moja zasługa ... :) Dzisiaj odpowiedzialność za całokształt tekstowy bierze nasz niezastąpiony rzecznik prasowy! :)

Pozdrawiamy! :)


Na koniec coś 'tczewskiego" czyli kawałek Republiki - Odchodząc:

piątek, 14 marca 2014

Kaszel, czosnek i ŃEL

Już jestem po. Po kolejnych warsztatach oczywiście. Dwa dni minęły - nic w tym czasie nie zrobiłam.


Przyczyna jest prosta - dopadł mnie ŃEL, a wraz z nim kaszel co dusi, krztusi i zatyka. Kaszlę ciągle,na okrągło - rano, w południe, w domu, na dworzu, w trakcie czytania książki, kiedy piję herbatę, lub koralikuję. Stał się prawie moim najlepszym przyjacielem, aż mnie chwilami wzrusza ta zażyłość i z wrażenia, że spotkała mnie taka niespodziewana miłość z jego strony łezka w oku się kręci. Niestety ten związek w oczach mojej mamy nie ma przyszłości. Ręce nade mną załamuje i twierdzi, że "tego szuję" skutecznie przegoni czosnkiem i cytryną. W tym celu uwarzyła cudowną miksturę anty kaszlową potocznie zwaną jako 'anty vampire". Ponoć działa szybko ... dla tych, którzy potrzebują czosnkowego wsparcia przepis podaję poniżej:
  •  2 główki czosnku
  • 3 cytryny
  • 6 łyżek miodu
  • 1 szklanka przegotowanej, zimnej wody
Wycisnąć sok z cytryn, czosnek przecisnąć przez praskę, dodać miód i wodę - wymieszać. Odstawić na 24h - przecedzić. Aby zwiększyć odporność zażywać 1 łyżkę dziennie.

Et voilà! :)

Wracając do warsztatów i koralikowania ... w środę zajęliśmy się ozdabianiem wsuwek. Robótka prosta, a efekt całkiem przyjemny :) Jestem przekonana, że każda z wykorzystanych i ozdobionych wsuwek, poczuła się wyjątkowo, bo jak zwykle interpretacji było wiele :) Jeśli sami chcecie spróbować, to instrukcja zamieszczona w dziale tutoriali jest skierowana właśnie do Was! :)



Moje wsuwki utrzymywały się w kolorystyce fioletowo - różowej ...efekty prób przed-warsztatowych możecie zobaczyć poniżej.






piątek, 7 marca 2014

Koniec! Basta! Czas, na, zmiany!

Czas na zmiany! i to poważne ...

Od jakiegoś czasu męczy mnie odrobinę forma jestestwa mojego bloga - w reklamowym stylu stwierdzam, że jest za mało smaku! Po prawie roku pisania, wstawiania, poprawiania, obserwowania i kombinowania mówię KONIEC! BASTA! - Czas na zmiany! - i to poważne zmiany w podejściu do samego blogowania.

Zacznijmy więc od początku. Mam na imię Emilia i jestem ... no właśnie kim jestem? Zakręconą duszą, która najpierw gada, potem myśli, a z odwrotną kolejnością owych procesów ma już odrobinkę problemu ;) Która - UWAGA! UWAGA - pisać nie umie i nawet za bardzo nie lubi. Jednym słowem typ dygresyjny jestem i jakakolwiek próba przelania myśli, tudzież słów wiąże się z niemałym słowotokiem i kilkukrotną zmianą tematów, zdaniami wielokrotnie złożonymi i skomplikowanymi ... no i w końcu kółko się zamyka, bo któż chciałby czytać nieskładnych gramatycznie, skomplikowanych wytworów dwudziestoparolatki z tendencją do notorycznego zjadania znaków interpunkcyjnych, a w szczególności przecinków? :)

Zastanawiacie się, skąd ta nagła konstatacja? Otóż, niedługo mija rok odkąd mniej lub bardziej namiętnie zarzucam Was zdjęciami, słowami i znikniętymi przecinkami (tak, tak znikniętymi, bo one na pewno gdzieś są i czekają żeby się tutaj pojawić :P ). Sama idea rozpoczęcia bloga była powiązana z pracą, która raz jest, raz jej nie ma. Rok temu jej nie było, tak więc trzeba było zająć się czymś konstruktywnym...

Czy aby na pewno konstruktywnym skoro sama czuję pewien niedostyt czasu, materiałów i pomysłów (kolejność dowolna)? Ale tym razem ja nie o tym ... wróćmy do tematu samego bloga :P

Blog jest, praca jest, a czasu nie ma ;) A ja, z racji braku laku zapasów anielskiej cierpliwości, chciałabym więcej i częściej zasypywać Was tym co dla mnie (niekoniecznie dla Was) ważne i istotne. No bo czemuż postów, zdjęć, tekstów i wszystkiego innego nie może być więcej i częściej? Bo oprócz pracy, tej zarobkowej, i drugiej bardziej biżuteryjkowej, molem książkowym, hazardzistą planszówkowym i podróżnikiem zarazem jestem, a to nie jest koniec mojej listy... Niespokojna dusza, z dość spokojnym (w mojej ocenie blogiem) sprawia, że czuję pewien niedosyt. W związku z tym, będzie więcej, będzie częściej, nie tylko biżuteryjnie! :) Wszystkiego nawet słów - gratis dodam dygresje i przecinki !! :)

P.s Wiosna idzie! Nie wiem czemu, ale pojawiła się w tym samym miejscu, w ten sam sposób co rok, dwa i trzy lata temu. Chyba lubi nasz ogród ;D




czwartek, 6 marca 2014

Animalistyczne zapędy artystyczne

Dzisiaj będzie krótko i na temat. Wczorajsze warsztaty tylko z tematu były groźne. Na zajęciach nie ucierpiały żadne zwierzęta, a ich nowi właściciele są cali i zdrowi pomimo 'groźnej' natury wykonywanych zwierzaków :)

Dla tych którzy chcą zobaczyć jak było zapraszam do albumu warsztatowego na Fejstłuku --> TU , tych, którzy lubią oswajać groźne zwierzęta zachęcam do testowania instrukcji, która znajduje się w dziale tutoriali :)

https://docs.google.com/file/d/0B563QS2SDyemNU1LblN6bWY1X1U/edit


Post nawiązujący do załączonej instrukcji - TU

wtorek, 4 marca 2014

Tworek - Potworek i jego niedorobiony kolega

Nareszcie! Udało się! Po kilku nieudanych próbach, trzykrotnym rzuceniu robótki w przestrzeń, medytacjach i kilku głębszych... (wdechach oczywiście) udało mi się wykonać pierwszy fragment przypominający sznur koralikowo - szydełkowy :)


Tworek - potworek, z racji swoich uzasadnionych nierówności, trafił na wieczne potępienie do pudełka "JUST DO IT - pierwsze twory potwory". Na drugi ogień poszły już z pełną premedytacją koraliki TOHO.

Wyszydełkowało się więc to:

Użyte kolory:  Toho round 8/o Trans Rainbow Black Diamond oraz Silver Lined Milky Montana Blue

Całości nie dokończyłam, bo nie mogłam dopasować odpowiednich końcówek... Okazało się, że jak kolor końcówek odpowiedni, to rozmiar się nie zgadza, a jak rozmiar się zgadza, to całość kłóci się z końcową wizją, bo kolor nie ten. Tak więc w "międzyczasie" kokardkę zawiązano i czekamy... na wypłatę i  kolejną dostawę ;). W międzyczasie moje niedorobione dziecię znalazło już swoją przyszłą właścicielkę - prawda, że szybko poszło? :)

Kolejna porcja koralików czeka już nanizana na kłębku kordonka. Działamy dalej! :)


P.s Pozdrawiam serdecznie wszystkich nowych i stałych bywalców! Ze specjalną dedykacją dla odmiany coś żywego i bardziej energetycznego niż ostatnio zaprezentowana piosenka. Yellow Ostrich - Hahahaohhoho

I think we've got a chance ;P 


(ostrzegam epileptyków! Słuchać - nie patrzeć).


Zajrzyj również na: